czwartek, 15 listopada 2012

ZIEMIA I JA

   Hibernacja pomału odpuszcza. Mam wrażenie, że odespałam wszystkie w życiu zarwane noce, te z dzieciństwa z ojcem pijakiem, te przepłakane w młodości, te, kiedy z nerwów tłukłam się bezsennie, te kiedy z ogromną miłością, ale też z coraz większym zmęczeniem nosiłam płaczące dzieci, drżąc, żeby nie obudziły męża... Oczyściłam się i choć jestem słaba, jak niemowlę, to też podobnie czysta wewnętrznie.
    Lubię patrzeć przez okno. Siadam przy moim małym stole, rozkładam szydełko i nitki, czasem białe i nieskalane, czasem kolorowe i dłubię nowe koronki, ale przez większość czasu trzymam robótkę i po prostu gapię się na swoją ziemię - ogród zasypiający na zimę, krzaki, las. Widzę ptaki, czasem migną sarny lub jelenie. Ciepło mi się robi w sercu na myśl, że to moja ziemia. Uczę się jej na pamięć jak rysów kochanej twarzy.

    Kiedy zaczęliśmy gospodarować na naszym mini gospodarstwie, to należącą do niego ziemię traktowaliśmy arbitralnie, miało być tak, jak zaplanowaliśmy. Tu ogródek, tu plantacja malin, tu porzeczek, a tu szkółka. Mąż, typowy mieszczanin, traktował ziemię jak wroga do pokonania i ujarzmienia. Dopiero z czasem zaczęło nam świtac, że to my powinniśmy się uczyć od ziemi, to ona nam mówiła, gdzie jest gliniasta, a gdzie piaszczysta, gdzie mokra, a gdzie sucha. I że łatwiej jest zaplanować nasadzenia zgodne z jej charakterem, niż walczyć o utrzymanie roślin tam, gdzie warunki im nie sprzyjają. Że łatwiej posadzić żywopłot, żeby chronił nas przed wiatrm, niż otulać każdą roślinę z osobna, że zamiast wielkim nakładem pracy starać się utrzymać egzotyczne, delikatne roślinki, lepiej posadzić przystosowane do naszego klimatu.
    Mój stosunek do tej polanki od początku był inny. Uczyłam się jej przez kilka lat, obserwowałam, co na niej rosnie i żyje i zgodnie z tym zaplanowałam posadzenie przyszłych roślin, założenie ogrodu, drzewka owocowe. Otoczyłam przestrzeń dzikim żywopłotem - leszczyny w cichych, słonecznych miejscach, kaliny w podmokłych, jałowce na piasku, nigdy więcej, niż 3-4 krzewy tego samego gatunku pod rząd, pomieszane różne gatunki, różne faktury i kolory. Żywopłot jest luźny, miejscami zachodzą na siebie różne linie, jak cienie w chińskim teatrze. Zwierzęta znajdują tam przejścia, ja też.
     Od wschodniej strony teren był podmokły, porosnięty głowami turzyc. Tutaj kilka lat temy wykopano mi staw. Z tym była cała historia, gra przypadków. Przypadkiem przyjechałam tu zimą, mroźną, ale bezśnieżną. Kiedy zostawiałam samochód we wsi, zobaczyłam, że wielka koparka na gąsienicach kopie staw na pobliskiej łące. Podeszłam, porozmawiałam. Okazało się, że cena jest do zniesienia, co więcej, mogę zapłacić w ratach. Właściciel monstrum poszedł ze mną obejrzeć teren, oznaczyliśmy palikami zarys przyszłego stawu i już po trzech tygodniach miałam wielką dziurę w ziemi. A wykopaną ziemią przedłużono wzniesienie, na którym stoi dom. Przerażał mnie widok zrytej ziemi, ale kilka dni machania łopatą wystarczyło, żeby ją wyrównać a wiosna i lato zrobiły swoje. Teraz wokoło jest łąka porośnięta krzewami-samosiejkami. A w stawie można się kąpać. Goszczą na nim czasem przelotne kaczki i chyba jakiś bóbr wprowadził się tej jesieni.

    Ogród powstał według zasad permakultury, bez kaleczenia ziemi. Woda po kąpieli spływa do specjalnego zbiornika porośniętego trzcinami. Używam tylko mydła ekologicznego i do prania - orzechów piorących albo wywaru z mydlnicy. Do bardzo brudnego prania dodaję albo mydło, albo ocet jabłkowy i sodę. Mydlnica obficie porasta brzegi zbiornika na zużytą wodę. W mojej domowej łazience mam suchą toaletę, do której wsypuje trociny i torf, a tak w ogóle to mam tradycyjną sławojkę "za stodołą", na tej samej zasadzie.
   Teraz spaceruję po ogrodzie, oglądam kropelki wody na bezlistnych gałązkach, na czubkach igiełek młodych świerków i jodeł. Patrzę, skąd wieje wiatr i gdzie przelatują ptaki. Żyjemy sobie w zgodzie i wzajemnym szacunku - moja ziemia i ja, jej człowiek. Pomagamy sobie wzajemnie i chronimy się.

1 komentarz:

  1. Zgoda i szacunek -tak-ale to ta ziemia zakceptowała ciebie ! Pozwoliła na jej uprawę ale pilnuje tego abyś słuchała się jej a ona w zamian rodzi i żywi cię ,to jej rola ale nie każdemu to jest dane .

    OdpowiedzUsuń