niedziela, 25 listopada 2012

MAGIA LASU

   Jak często bywa tak, że trudno słowami oddać to, co się przeżywa. Piszę sucho "Idę do lasu.",  budzi to we mnie uczucia takie, że powinnam raczej pisać :"Idę do świątyni, do miejsca medytacji, do ukochanego, do zadziwiającego, do mieszkania mojej duszy..." dopiero te określenia przybliżają trochę to, co czuję. Ogromne sosny, świerki i dęby napełniają mnie odczuciem majestatu i wręcz drżeniem, młodniki rozczulają, brzozowe zagajniki wabią i zachwycają.

    Niedawno przeczytałam arcyciekawy artykuł o współpracy roslin między sobą oraz roślin i zwierząt. Tak, pan Darwin nie do końca miał rację. Współpraca, wzajemne świadczenie przysług i tworzenie wspólnoty są w przyrodzie tak samo ważne, jak rywalizacja. Wiedziałam o tym od dawna w odniesieniu do roślin w ogrodzie. Okazuje się, że cała przyroda zorganizowana jest w ten sposób.

    W lesie każdy zakątek jest inny, przechodzę od niespodzianki do niespodzianki. Oto na tych wzgórzach masowo rosną kurki. Dlaczego tutaj, a nie gdzie indziej? Tajemnica. W innym miejscu sosny są niewielkie, jakby nieco skarlałe, a między nimi całymi łanami rośnie srebrzysty chrobotek reniferowy, jakby w tym miejscu, a nie gdzie indziej przetrwała pamięć o lodowcowej tundrze. Krajobraz niezwykły, zieleń w górze, srebro pod nogami. A polanki otoczone młodnikiem w porze kwitnienia wrzosów? Lekki, upajający bukiet zapachów, pajęczyny błyszczące rosą jak diamentowe kolie.
    Jednorodne bory sosnowe są wprawdzie czymś sztucznym, bo naturalne dla tego miejsca i czasu są lasy mieszane, głównie liściaste, ale i one mają swój urok. Na szczęście w naszej okolicy zachowały się jeszcze skrawki naturalnych lasów, obecnie chronione jako rezerwaty. Nawet w niektórych miejscach odtwarza się dawne oblicze tych lasów wspomagając się analizą pyłków, które wskazują, co rosło tu kilkaset lat temu, kiedy człowiek podgryzał dopiero obrzeża Puszczy. W tym miejscu już przeważają drzewa liściaste, które mają swój specjalny nastrój, weselszy, ale też bardziej dziki, niż bory sosnowe. Wczesną wiosną pod drzewami zakwitają całe łany przylaszczek i zawilców. Porośnięte mchem pnie odbijają się w maleńkich leśnych oczkach wodnych, w strumyku wijącym się jak żmijka.

    Ludzie, którzy przybywają do lasu przejęci swoją ważnością, z hałasem i obcym zapachem, uważają, że jest pusty. Tymczasem liczni jego mieszkańcy przemykają jak duchy między drzewami, kryją się w krzakach i w norach. Dopiero kiedy intruzi znikną, można zauwazyć, jak pełen życia jest las.
     Niezwykle urokliwe i zupełnie specjalne są miejsca, gdzie las przechodzi w inny rodzaj biotopu, wszystkie te brzegi, skraje i polany. Te miejsca chyba lubię najbardziej. Mieszają się w nich zapachy lasu i pola, albo lasu i jeziora, albo lasu i łąki. Różnie działa światło, śpiewają inne ptaki.

     Moja polana otoczona jest z trzech stron lasem, natomiast od wschodu, za stawem, gdzie grunt jest podmokły i gdzie bierze początem mały strumyk, zamienia się w sukcesję małych zagajników olchowo-wierzbowo-brzozowych i łak podmokłych, sianożęci i bagienek. Można, jak w pałacu, przechodzić z jednej komnaty do drugiej. Komnatami dla jednych są łąki, dla innych laski. Na przykład dla saren. Niedawno kilka z nich poszczekiwało na mnie z oburzeniem, jakie mają gospodynie dla intruza włażącego w ich włości. Zwierzęta ostatnio widuję często, wydaje się, że przestają mnie się bać. Być może nie wyczuwają we mnie intruza, zwłaszcza od czasu kiedy nie jem mięsa. Nie pachnę też kosmetykami i chemią, nie hałasuję, nie szeleszczę. Pomalutku, ostrożnie, mieszkańcy lasu przestają mnie się bać. Kiedy mnie zaakceptują?

2 komentarze:

  1. Nie jesteś sama w tej gościnie u Matki Natury gdzie dywan kwiatowy zaprasza aby się rozgościć i popatrzeć na błękit nieba a właściwie jego skrawki które jak dzieci chowają nam się za potęgą koron drzew. Ledwo usiadłam a już mnie woła dąb aby przytulić się do niego ,potężnego wiekiem i jak dobry dziadzio dzieli się z nami swą wiekową potężną ale jak silną energią życia. Naładowana jak najnowszy akumulator idziemy w moje brzozy .Nie czekam na jej zaproszenie ale sama spieszę aby być przy niej ,przylgnąć całą sobą i tak trwać do końca świata .Głaszcze mnie po głowie swymi długimi gałązkami jak włosy matki które pachną tak cudnie i są delikatne jak aksamit . Tak zespolone stoimy wśród jej świata gdzie wszystko żyje w zgodzie i mające swój czas bycia i czas umierania .Czas tak szybko biegnie i pora na powiedzenie sobie do widzenia do następnego tulenia się i odlotu duszy naszej które doznaje tego będąc wśród zapachu żywicy płynącej z młodnika świerkowego i wrzosów tak rozwiniętych i śmiejących się do nas . Zapach polnych kwiatów wita nas na polanie gdzie niebo widać już po horyzont . Ale jeszcze raz chcę zobaczyć ten magiczny świat i co widzimy ? ich stałych lokatorów którzy wyszły nas pożegnać ? czy sprawdzić czy już sobie poszłyśmy?.

    OdpowiedzUsuń
  2. Malujesz Kochana ten las moimi słowami, uczuciami. Ja też czuję się jego częścią niegodną. Ale i z tego rąbka swej tajemnicy, co mi ją użycza cieszę się jak mogę. Mam i ja swoje uroczyska pełne cudownych mchów i paproci.

    Las /autorstwa pewnej 14 latki/

    szum drzew zachwycił mnie
    zawładnął mą istotą
    spojrzałam wokół siebie
    zapytałam: co to?

    To wiatr grał na strunach powietrza
    nucił pieść smętną i cichą
    niczym dziewcze grające na harfie
    słucham więc, patrzę, wzdycham

    Promień światła przebił zasłone
    cicho spoczął na mchach i krzewach
    szczęście życia mną owłóadnęło
    a las śpiewał wciąż i śpiewał.

    Zasłuchałam się w tę pieśń cichą
    zapatrzyłam w przestrzeń zieloną
    i usnęłam wśród paproci
    las w ramiona mnie pojął..

    OdpowiedzUsuń